środa, 7 grudnia 2016

Kiermasz...

Kiermasz szkolny. Konkurs Bożonarodzeniowy i to rodzinny. Na sam dźwięk tych słów, które wypływają z ust moich dzieci, cierpnie mi skóra. Dzieci na szczęście ochoczo uczestniczą w tego typu akcjach same. Ale znaczące spojrzenia nauczycielek i sformułowana, które padają podczas wywiadówki:  "liczymy na Panią", "czy w tym roku także zobaczymy piękne ozdoby", sprawiają, że czuję się coraz mniej komfortowo. Na dodatek w tym roku mam wyjątkowe "urwanie kapelusza".
Tym razem to post o tym, jak sobie dzieci poradziły z tym, co im przekazałam... Jestem DUMNA z tego co powstało, jestem DUMNA z Dzieci :)
Mając wyjątkowo mało czasu dałam im udziergane i usztywnione gwiazdki, kupiłam kleje, wstążki, brystole. Wyciągnęłam wykrawarki i kolorowe papiery, ozdobne bileciki, włóczki. W pędzie pokazałam pomysły na Pintereście i Stylowych. Ucałowałam kochane pysie. Życząc powodzenia i prosząc, by miały na uwadze swoje bezpieczeństwo pobiegłam załatwiać własne sprawy.


Po powrocie rozczuliłam się na maxa. Kuchnia przypominała pobojowisko, stół przykleił do siebie masę ścinków, kartek i różnych przedmiotów, nawet kubki. Ale porozkładane w pokojach, na biurkach i podłodze dzieła rekompensowały wszystko. Wieniec z robionych po raz pierwszy pomponów był dla mnie idealny :)
Cała masa kartek :




















 I wreszcie pomysł Syna, w dwóch identycznych wersjach (jeden na konkurs i jeden dla mnie).



To nic, że szydełkowe gwiazdki są moje. Rozpiera mnie duma, że moje dzieci potrafią czarować :) ...przynajmniej moje serce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz