środa, 25 października 2017

Letnie plątanie.

      Latem szydełko jest dla mnie małą odskocznią. Słońce, dzieci, ciepełko, zielona trawka, woda i piasek zapełniają niemal cały mój czas. Dziergam z doskoku i zazwyczaj niewielkich rozmiarów prace. Proste i powtarzalne. W tym roku powstały podkładki.
     Pierwszy komplet z mojego ulubionego wzoru. Wzoru, do którego mam wielki sentyment, bo zanim pojawiły się dobra internetu, pinteresta, taką serwetę miała moja Babcia 😍 Ma ją nadal, od czasów mojego dzieciństwa, czyli od ponad 30lat, leży niezmiennie na kwietniku😊


     Chciałam by komplet był na tyle duży, by mniejsze serwetki wystawały poza obwód podstawki filiżanki. Taki komplet kawowo-herbaciany. Sięgnęłam po Muzę 10 i szydełko 1,5.


    

     Drugi komplet pojawił się w deszczowy tydzień, kiedy czasu na buszowanie w internecie było zdecydowanie więcej. Schemat można znaleźć na instagramowym koncie https://www.instagram.com/_amal.sh/ 
Zachęcam do przejrzenia Jej  profilu, pełno tam ciekawych wzorów i inspiracji 💜.


     Z Jej wzoru powstały małe podkładki. Większa serweta to już efekt moich kombinacji. Do dyspozycji miałam Atłasek. Dostałam go w prezencie i jestem nim zachwycona. To miękki, lekko śliski kordonek. Dziergało się nim niezwykle przyjemnie, zwłaszcza, że idealnym rozmiarem szydełka do niego jest 0,75 (mój ulubiony)

Spryskane Ługą serwetki lekko się usztywniły. Wzór jest prosty a gotowe serwetki prezentują się niezwykle ujmująco. Już ich nie mam, po pierwszej herbatce ze znajomymi znalazły nową właścicielkę. A ja, przyznam szczerze, mam ochotę znów je wydziergać, ot tak... dla samej przyjemności 😇


     Zdarza mi się czasem, że siadam z szydełkiem bez schematu, bez inspiracji z internetu, bez gotowej serwety, którą chciałabym odrobić. Szydełko, kordonek i fantazja, która gdzieś mnie zaprowadzi... Tym razem powstały maleństwa... podkładki pod kubek.


Gęste i dość mięsiste. Muza 10 i szydełko 1,5. Można je łączyć i powstanie coś większego, albo nawet bardzo dużego. Mój autorski projekt - brzmi dumnie 😊

    
    Żeby nie było monotonnie i jednobarwnie ...


Podkładki z cieniowanego kordonka Altin Basak Maxi. Jego kolor mnie urzekł, a to sprawa niełatwa, bo preferuję przy szydełkowych rękodziełach zdecydowanie klasyczne kolory, czyli biel i beże. Szydełko 1,5 wydawało mi się zbyt duże, sięgnęłam więc po 1,1.


Schematu nie miałam. Odrabiałam malusi motyw, zrobiony zapewne z cieniuchnego kordonka 80 lub nawet 100. Taki drobiazg znalazłam w ciucholandzie, ważył tyle co piórko, więc i jego cena była... a właściwie jej nie było 😉


Motyw logicznie rozliczony i niezwykle prosty. Zapewne pokuszę się kiedyś o coś większego, łączonego, zrobionego właśnie tym motywem... tyle tylko, że już nie będzie tak pstrokate 😉




czwartek, 5 października 2017

"Wspomnienie najstarszych serwet i wzorów koniakowskich"

     Wakacje, które skończyły się miesiąc temu, to nie tylko słońce, plaża i woda...Dla mnie to przede wszystkim Dni Koronki Koniakowskiej. Kilka dni niebywałej dla oczu uczty, niepowtarzalnej atmosfery, wsłuchiwania się w piękne opowieści.
     W tym roku koronkowe święto w Koniakowie trwało aż cztery dni (12-15 sierpnia). Organizatorzy, m.in. Gminny Ośrodek Kultury w Istebnej, Chata na Szańcach zapewnili wiele wrażeń i zadbali o ciekawy program. Z wielką niecierpliwością czekałam na wystawę przedstawiającą historię koniakowskiej koronki i jej rozwój - "WSPOMNIENIE NAJSTARSZYCH SERWET I WZORÓW KONIAKOWSKICH". Ta wystawa mogła zostać zaprezentowana dzięki życzliwości mieszkańców Koniakowa i okolic, którzy udostępnili swoje rodzinne pamiątki. Dla wielu była to także podróż sentymentalna.


  
     Wystawę zainaugurowała Lucyna Ligocka-Kohut z GOK w Istebnej, krótko omawiając zgromadzone koronki.
     Zaprezentowano małe serwetki, niektóre w bardzo nietypowych dla koronki koniakowskiej kolorach. Nad różowymi koronkami pochodzącymi z lat międzywojennych szybko nawiązała się dyskusja. Większość interesujących się koronką zgodnie stwierdziła, że nietypowy kolor jest raczej wynikiem farbowania gotowej serwety.






















      Najstarsze z serwet zaprezentowano za szkłem, ze względu na ich wiotkość, jak chociażby te pochodzące z Czech. Trafiły one do sklepu tekstylnego w latach trzydziestych ubiegłego wieku, gdzie Koronkarki zaopatrywały się w kordonek. Właścicielka sklepu często kupowała koronki.


                                                                  Powyżej koronki z lat 50-tych. 

     Moją uwagę przykuły "fragmenty" serwet, czyli wzorniki z lat 70-tych. Ich wartość jest niezwykła, prócz niewątpliwej - historycznej, pozwalają nam również podejrzeć warsztat koronkarek. Dzięki niemu widzimy, że skomponowanie fragmentu "kątowego" pozwala rozbudować serwetę w pełne koło. Ten wycinek, to swoista próbka planowanych w serwecie elementów, widać ogólny zarys koronki bez konieczności prucia całych wianków (czyli okrążeń). To też możliwość dobierania poszczególnych motywów pod względem wielkości tak, by gotowa praca nie marszczyła się i nie falowała.


     Owalne koronki koniakowskie również wzbudzają zachwyt. Jak chociażby ta, autorstwa Marty Legierskiej. Robiona była do Cepelii, w okresie, kiedy kordonki nie leżały na pólkach i nie czekały na kupca. Środek serwetki zrobiony z polskich nici, niestety kordonka zabrakło. Dokończono ją nićmi czeskimi. Pomimo tej samej numeracji nitki widoczna jest różnica. Koronka została w domu Pani Marty.




Koniakowską koronkę można było dostać nie tylko w prezencie, często były one formą zapłaty. Koronką mogła być zapłatą za opiekowanie się dziećmi.







    
Nietypowymi, rzadko pojawiającymi się koronkami, są te z inicjałami. Powyższa jest dziełem żony wójta z Koniakowa, wykonana została w latach 60-tych
      Prezentem ślubnym była kolejna piękna koronka koniakowska. Podarowana w 1936 roku. Jest przykładem ewolucji koronki. Zewnętrzny wianek skomponowany jest z drobnych kwiatków ujętych w grupy po 8 sztuk. Ten motyw wyparty został przez winogrona tak popularne w obecnych koronkach.


      Koronkarką, która od lat wielu tworzy piękne szydełkowe prace jest, wspomniana już wyżej Marta Legierska. Miło było posłuchać, jak 50 lat temu heklowała serwety ze swoją Mamą Jadwigą. Dwie uzdolnione kobiety połączyły swe umiejętności, by stworzyć piękną koronkową opowieść 💕 Wzruszyłam się kiedy Pani Marta pokazała zebranym, które "kwiotki" heklowała Ona, a które jej Maminka.







Jak widać umiejętność robienia każdego kwiatka innego w obrębie "raji" (okrążenia) Obie Panie Legierskie doprowadziły do mistrzostwa.


     Duże rozmiarowo koronki zawsze budzą podziw. Imponują rozmiarami, precyzją wykonania, bogactwem motywów i fantazją ich twórczyń. Nakład czasu, potrzebny na wykonanie takiej koronki, jest już ponad nasze wyobrażenie. Koronka koniakowska ma to do siebie, że zaskoczyć może zawsze, wykorzystanie mało popularnych i trudnych do wykonania elementów w małej rozmiarowo koronce także zachwyci. Praca nad dużą "rózią" może rozpocząć się od prostych elementów w części środkowej, by wraz z przyrastaniem kolejnych okrążeń ubogacać ją coraz bardziej rozbudowanymi elementami.
     Podczas tej wystawy moją uwagę przykuła koronka, którą zobaczyłam z daleka i w pierwszym momencie pomyślałam, że to połączenie motywów koniakowskich ze specyficznym traktowaniem przestrzeni koronkowej zaczerpniętej z koronki klockowej... Przyznam szczerze, że w ciągu tych kilku dni wracałam kilkakrotnie by popatrzeć na tę koronkę.

Koronka koniakowska, zachwycająca i tak bardzo nietypowa... Wykonała ją, nieżyjąca już, Zuzanna Kohut z Koniakowa dla swej córki, w latach 60-tych lub 70-tych.










Przepiękne kwiatowe motywy wraz z elementami zawierającymi "płócienka" (elementy wykonane szydełkiem naśladujące "tkane" płotna, najczęściej "płócienka" stosuje się do wykonania takich elementów jak koniczynki, serduszka) oraz rozbudowaną obróbką, która oddziela poszczególne części kompozycji stanowią o pięknie i unikalności tej serwety.
 






      Żałuję, że wystawa trwała tylko 4 dni 😢 Była świadectwem zmian jakie, przez wiek, zaszły w koronce koniakowskiej. Na pierwszy rzut oka serwety, które powstawały w okresie międzywojennym, wydawały się prostsze, symetryczne, każdy kolejny wieniec oddzielony był od poprzedniego widoczną obróbką. Każde kolejne dziesięciolecie przynosiło pewne zmiany. Po drugiej wojnie światowej zniknęły drobne kwiatki skupione w grupkach po 8szt. i zastąpiły je winogrona. Kolejne lata spowodowały, że szerokość obróbki oddzielającej kolejne "raje" powoli maleje. Dziś część koronkarek, które w szczególny sposób kultywują dawne tradycje, nadal w swych koronkowych pracach chętnie sięgają do szerokich obróbek. Innym, obróbka służy już wyłącznie jako dodatek konieczny by przyłączać kolejne motywy w okrążeniu.

 Lata Cepelii również odcisnęły swoje piętno... Koronkarki, które z nią współpracowały wiedziały, że serweta, w której znajdzie się nowy motyw będzie wyceniona drożej, niż pozostałe prace. Taka sytuacja sprawiła, że wzbogacił się wzornik.


     Kreatywność pozwoliła tworzyć nie tylko serwety ale także stroje. Kabotki, przedniczki, "taśmy" do wiązania becików, w którym chrzczono dzieci - tzw. "fać", krawaty, rękawiczki.

   
      Zanikają "płocienka"... już niewiele koronkarek potrafi je robić.
Koronka koniakowska zmienia się, ewoluuje i niezmiennie zachwyca.