Na
styku trzech granic: polskiej, czeskiej i słowackiej jest takie miejsce, gdzie
w ciszy świerkowego lasu i gór otulonych bielutkimi mgłami powstają
koniakowskie koronki, delikatne jak nitki babiego lata. To tu, w najwyżej
położonej w Polsce beskidzkiej wsi – Koniakowie, można spotkać cuda natury na
zawsze zatrzymane w pięknie koronki wykonanej na szydełku. Na przestrzeni wieku
stała się niepowtarzalną osobliwością beskidzkiej ziemi.
W
Trójwsi poszanowanie tradycji i jej kultywowanie nabiera niezwykłego wyrazu
poprzez tworzone tu rękodzieło. Docenienie tej pracy jest niezwykle istotne.
Dlatego zdecydowano się na ponowne zorganizowanie Konkursu na Koronkę
Koniakowską i Beskidzki Haft Krzyżykowy. Poprzedni odbył się osiem lat temu.
Konkurs
– organizowany przez Fundację Koronki Koniakowskie z partnerami: Gminnym
Ośrodkiem Kultury w Istebnej, Stowarzyszeniem STL Oddziałem Beskidzkim i
Regionalnym Ośrodkiem Kultury w Bielsku Białej – ogłoszono w maju 2019 roku, a
zakończył sie we wrześniu. Odbywał się w ramach projektu Heklowana tradycja
finansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego
cele to przede wszystkim pobudzenie inwencji twórczej, utrzymanie wysokiego
poziomu artystycznego, zachowanie tradycyjnych wzorów i motywów dwóch wymienionych
dziedzin twórczości charakterystycznych dla Beskidu Śląskiego. Istotne jest
poznanie oraz kontynuacja tradycji odziedziczonej po przodkach oraz integracja
twórców ludowych. Ponadto niezmiernie ważne dla organizatorów było zachowanie
najcenniejszych wartości kultury ludowej oraz jej popularyzowanie, a także cele
edukacyjne. Uczestnicy mogli złożyć od trzech do pięciu prac, wykonanych
specjalnie na konkurs.
Pierwsze
pisane wzmianki o koronce koniakowskiej pochodzą z 1882 roku, z sekcji
etnograficzno-muzealnej przy państwowym Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym w
Cieszynie.
Jednak najwięcej o historii koronki mówią przekazy ustne. Jedna z tych historii
dotyczy artystycznej rodziny Wałachów z Andziołówce w Istebnej.
Jan
Wałach, wybitny polski grafik, mistrz drzeworytu, malarz i rzeźbiarz, podczas
studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zaprzyjaźnia się z Ludwikiem
Konarzewskim, malarzem, rzeźbiarzem i pedagogiem. Zaprasza przyjaciela na swój
ślub do rodzinnej Istebnej. Ludwik poznaje siostrę Jana, Jadwigę, którą
poślubia w 1914 roku. Druga z sióstr,
Zuzanna, poślubia wdowca Pawła Golika, fojta (wójta) Koniakowa. Wszystkie
siostry Jana Wałacha, a było ich pięć (Zuzanna, Jadwiga, Anna, Ewa, Elżbieta)
umiały szydełkować – heklować. Nauczyła je tej techniki właśnie Zuzanna,
która w młodości była na służbie w Goleszowie i tam nauczyła się heklować,
poznała również inne techniki wyrobu koronek.
Zuzanna
w domu męża w Koniakowie pięknie przyozdobiła koronkami święty kąt, który
wzbudzał podziw męża i gości. Paweł Golik zaproponował żonie, żeby zaprosiła
koleżanki i nauczyła je wyrobu tych pięknych koronek. Tak rozpoczęła się
historia heklowanych różi w Koniakowie.
Warto
również dodać, że niebagatelną rolę w popularyzowaniu rękodzieła miała szkoła.
Lekcje prac ręcznych, które dla dziewcząt prowadziły zazwyczaj żony dyrektorów
placówek szkolnych, wprawiały je w szyciu, cerowaniu, haftowaniu, robieniu na
drutach i szydełkowaniu. Umiejętności te przede wszystkim miały służyć w
codziennym życiu przyszłym żonom i matkom. Nauczanie takie, padając na podatny
grunt, dawało szansę na rozwinięcie talentu, a także – co równie ważne –
możliwość dodatkowego zarobku. Niektóre z nauczycielek prenumerowały wiedeńskie
czasopisma, skąd brały wzory do szydełkowych prac.
Warto
również dodać, że niebagatelną rolę w popularyzowaniu rękodzieła miała szkoła.
Lekcje prac ręcznych, które dla dziewcząt prowadziły zazwyczaj żony dyrektorów
placówek szkolnych, wprawiały je w szyciu, cerowaniu, haftowaniu, robieniu na
drutach i szydełkowaniu. Umiejętności te przede wszystkim miały służyć w
codziennym życiu przyszłym żonom i matkom. Nauczanie takie, padając na podatny
grunt, dawało szansę na rozwinięcie talentu, a także – co równie ważne –
możliwość dodatkowego zarobku. Niektóre z nauczycielek prenumerowały wiedeńskie
czasopisma, skąd brały wzory do szydełkowych prac.
Warto
również dodać, że niebagatelną rolę w popularyzowaniu rękodzieła miała szkoła.
Lekcje prac ręcznych, które dla dziewcząt prowadziły zazwyczaj żony dyrektorów
placówek szkolnych, wprawiały je w szyciu, cerowaniu, haftowaniu, robieniu na
drutach i szydełkowaniu. Umiejętności te przede wszystkim miały służyć w
codziennym życiu przyszłym żonom i matkom. Nauczanie takie, padając na podatny
grunt, dawało szansę na rozwinięcie talentu, a także – co równie ważne –
możliwość dodatkowego zarobku. Niektóre z nauczycielek prenumerowały wiedeńskie
czasopisma, skąd brały wzory do szydełkowych prac.
Z
podstawowych splotów: łańcuszka, półsłupków i słupków, tworzone są elementy –
motywy. Wzory do wykonania poszczególnych elementów czerpane są ze świata
przyrody i życia codziennego koniakowskich koronczarek. Są przekazywane z
pokolenia na pokolenie. Samą czynność szydełkowania nazywa się tutaj gwarowo heklowaniem,
motywy kwiotkami, a serwety róziami albo rózićkami.
Obie
tradycje pięknie spotykają się w kobiecym stroju ludowym – koronkowym czepcu i
haftowanych kabotkach oraz chustach. Każda z tych technik zachwyca także
osobno. Kultywowanie tradycji jest w tym regionie niezwykle ważne. Obie
techniki stały się niepowtarzalną osobliwością beskidzkiej ziemi. Docenienie i
promowanie tak pięknego, pracochłonnego rękodzieła pozwala ocalić je od
zapomnienia i zaznajomić z nim kolejne pokolenia.
W
rodzinnych przekazach prócz tajników warsztatu kładzie się nacisk na zachowanie
symetrii, umiejętny dobór elementów, ich bogactwo. To wszystko razem tworzy
ład, harmonię i przejrzystość kompozycji. Ponad stuletnia tradycja heklowania
i haftowania zobowiązuje. W pracach konkursowych zauważyć można nie tylko
tradycyjne motywy i formy, ale również przygotowanie hafciarek i koronczarek do
konkursu. Przemyślały swoje prace, starając się pokazać nie tylko doskonałość
warsztatu, staranność wykonania, bogactwo motywów, ale również to, że
tradycyjne wzory można zamknąć w różnych kształtach. W przypadku koronki jedna
z artystek przedstawiła prace w formie koła, prostokąta i kwadratu. Tradycyjny
beskidzki haft krzyżykowy zdobi męską koszulę, kabotek i... plecak. Zachwyt
wzbudzają prace wykonane z cienkich nici. Koronczarki sięgnęły po kordonki
grubości 80, a nawet 100 (zbliżone grubością do średnicy ludzkiego włosa), hafciarki
na cieniutkim płótnie wyszywały pojedynczą nicią z pasemka muliny.
Spotkanie
jury, w skład którego weszły: wybrana na przewodniczącą dr hab. Kinga
Czerwińska (Uniwersytet Śląski), Dorota Ząbkowska (MKiDN), mgr Katarzyna
Rucka-Ryś (Muzeum Regionalne Na Grapie w Jaworzynce), Zuzanna Kubaszczyk
(koronczarka) oraz Monika Wałach-Kaczmarzyk (hafciarka), odbyło się 11
października 2019 r.
W wyniku obrad przyznano
następujące nagrody i wyróżnienia:
W kategorii koronka
1. Miejsce:
Zuzanna Ptak z Koniakowa Dachtonów
Dorota Cieślar z
Koniakowa Grónika
2. Miejsce:
Marta Legierska z Koniakowa Kadłuby
Halina Kukuczka z
Koniakowa Grónika
3. Miejsce: Wanda Kubica z Koniakowa Kadłuby
Małgorzata Krężelok z
Koniakowa
Wyróżnienia
Irena Motyka
Anna Sikora
Grażyna Bryś
A teraz zamilknę i miast literkom pozwolę przypatrywać się pięknym pracom konkursowym.