Kolejny bieżnik :) Przestałam je już liczyć... Tej frajdy jaką daje mi robienie i łączenie elementów nie da się niczym zastąpić.
Zeszłego lata pokusiłam się o kwadratowe, kolorowe podkładki pod kubki, teraz postanowiłam zrobić bieżnik z podkładkowych elementów.
Schematu nie ma, powstał w mojej głowie. Zainspirował mnie do niego element, który lata temu zobaczyłam w lumpeksie. Tak na marginesie dodam, że szykuje się post-olbrzym o cudach jakie można znaleźć w second-handach vel ciucholandach ;)
Bieżniczek miał mieć wymiary 60x120cm. Sięgnęłam po ulubiony kordonek z grubości maxi, czyli po Maxi Madame Tricote i szydełko 1,25.
Dość gęsty wzór, ścisłe łączenie za pikotki i geometryczność elementów sprawiają, że to rewelacyjny bieżnik do "codziennego" użytkowania. Prany w pralce nie traci formy, nie wymaga blokowania - dziergadło niemal idealne. Trzeba tylko troszkę uważać podczas prasowania, bo zbyt energiczne przeciągnięcie żelazka może pozawijać małe fragmenty... Ale wolę uważać podczas prasowania niż spędzać godziny na blokowaniu ;)
Z tematem uwinęłam się sprawnie (w 2 tygodnie), bo miałam też motywację - gości. Mój wcześniejszy bieżnik, po bliskim spotkaniu z kupnym sosem pomidorowym, stracił cały swój urok. Bezpieczniej było wydziergać nowy, niż ryzykować utratę starego "wirusowego" po radykalnych działaniach środkiem "wysokożrącym"... (podałabym jeszcze nazwę owego sosu pomidorowego, ale jakkolwiek by na to nie spojrzeć, byłaby to kryptoreklama 😜 )
Gości przyjęłam przy starym stole, ozdobionym nowym bieżnikiem. Koleżanka (fanka rękodzieła "wstążkowego"- czytaj: "karczochy", haft wstążkowy itp.) od razu zauważyła mój nowy wytwór, starając się jednocześnie wciągnąć do rozmowy o rękodziele także swojego Małżonka... Kolega Małżonek wyraził kilka słów uznania, kwitując swą wypowiedź "Przypomina mi herbatniczki ułożone na blasze jako spód do jakiegoś pysznego ciacha". Gruchnęłam śmiechem, moja cała rodzinka także, Koleżanka się spłoniła udzielając Koledze Małżonkowi ostrej reprymendy. Tym sposobem bieżnik dostał swoją nazwę -"Herbatniczki" 😄 Kolega Małżonek w podzięce dostał dodatkowe porcje ciasta (szkoda, że nie było ono na herbatniczkowym spodzie)
Winna wam jestem jeszcze jedno wyjaśnienie... Maxi Madame Tricote to mój ulubiony kordonek z grupy "Maxi" , szczególnie upodobałam sobie kolor kremowy o numerze 6282. Zalecane jest do niego szydełko 1,5, ja sięgam jednak po mniejszy rozmiar, dzięki temu uzyskuję fajną strukturę splotu (tzn., ja taką lubię ;) )
W planach czeka już kolejnych kilka postów. Dziergam też kolejne większe projekty... tylko doba jakaś taka krótka... I o ile w szydełkowaniu nie mam "zaległości", to w pisaniu, robieniu zdjęć i ich obróbce po porostu się nie wyrabiam...
Przed nami Boże Ciało, niektórym weekend troszeczkę się wydłuży. Życzę Wam odpoczynku, pogody, wytchnienia...
Piękny bieżnik ! Sympatyczna sytuacja z tym porównaniem do herbatniczkow :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Sytuacja sympatyczna i niezwykle celna.
UsuńTeż bym tak nazwała ten cudowny bieżniczek.Gratulacje pomysłu.Może i dałabym radę zrobić ale bardzo proszę o rozpisanie wzoru,jeśli to czywiście nie sprawi problemu.Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDo schrupania a koledze jesteś winna herbatnikowe danie - może jakąś chatkę z herbatników? :D
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :)
Usuń