Kozàrd, niewielka wioska na północy Węgier zaprezentowała w zeszłym roku tak misterne koronki, że nie byłam w stanie oderwac od nich wzroku. Pozwólcie, że zaprezentuję Wam zdjęcia tych przepięknych koronek, według mojego, bardzo subiektywnego, stopnia zachwytu 😉
Nie ukrywam, że te przepiękne koronki wykonane niezwykle elegancko prezentowały się na czarnym tle.
Łączenie technik ... właściwie czemu nie.
Jak się okazuje klocki i frywolitka potrafią zgrać się w pięknym duecie.
Jak mówi stare porzekadło: "Co kraj, to obyczaj", w praktyce natomiast okazuje się, że choć dzielą nas granice, język, to w rękodzielniczym świecie znajdujemy wspólny mianownik i cieszymy się możliwością tworzenia, obserwowania tego co tworzą inni i zachwycania się tym co piękne.
Już niebawem kolejna porcja koronki klockowej, tyle tylko że zdecydowanie bardziej "malarskiej" i prosto z Czech
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz